"Dzieeeń doobry serduuszko, wstałeś juuż? Choodź do mamuusi! Daj buziaaczka!"
Która z mam tak nie mówi do swojego maleństwa? Choć brzmi to dość zabawnie i nie odnosimy się tak do innych dorosłych, to wszyscy w otoczeniu małego dziecka zwracają się do niego w taki specyficzny sposób.
Co się z nami dzieję? Tracimy rozum z miłości? Rozpływamy się ze słodkości? Nie, włącza się nieświadomy mechanizm, język uniwersalny dla wszystkich kultur tzw. mamusine mówienie(inaczej rodzicowe).
Ton naszego głosu znacznie się podnosi, zaczynamy mówić wolniej, w bardzo melodyjny sposób, wydłużając przy tym samogłoski. Tylko w jakim celu? Po pierwsze, przyciągamy uwagę dziecka. Po drugie okazujemy mu miłość,troskę czy pocieszenie. Przede wszystkim uczymy języka poprzez wielokrotnie powtarzane, krótkie zdania oraz starannie wymawiane samogłoski i spółgłoski. "Chodź do mamusi! Szybciutko do mamusi! Chodź chodź chodź!".
A co na to wszystko niemowlęta? Badania pokazują (dzieci siedząc w fotelikach poprzez przekręcenie główki w jedną lub w drugą mogły słuchać nagrań matki mówiącej do niemowlęcia lub tej samej matki, która rozmawia z dorosłym), że wolą słuchać mamusinego mówienia niż mowy dorosłych, nawet wtedy gdy jest one w obcym języku. .
Rozmawiajcie dużo ze swoimi pociechami. Jeśli chcecie poznać inne procesy uczenia się języka przez niemowlęta a także inne zagadnienia z rozwoju dziecka zapraszam do kolejnych artykułów.
Tekst opracowany na podstawie książki "Naukowiec w kołysce" Alison Gopnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz